(Opracował Jarosław Zapała)
W miesiącu maju przypada rocznica mordu mieszkańców Gębic i Żuchowca. W dwóch pacyfikacjach z 24 maja i 11 listopada 1943 roku zginęło ponad 100 osób.
Żuchowiec i Gębice, obecnie Godów, były niewielkimi wsiami. W obu miejscowościach zamieszkiwało 57 rodzin tj. około 260 mieszkańców. Większość utrzymywała się z pracy w pobliskim lesie, a niewielka część zarabiała jako miejscowi szewcy. Trudna sytuacja materialna w czasie okupacji jeszcze się pogorszyła ze względu na nałożony przez okupantów obowiązek oddawania kontyngentu (red. Obowiązek oddania okupantowi określonej ilości płodów rolnych oraz inwentarza).
W nocy z 13 na 14 kwietnia grupa operacyjna Gwardii Ludowej z niedalekiej placówki w Kunowie dokonała akcji dywersyjnej ścinają słupy telegraficzne na liniach Brody – Iłża oraz Styków – Gębice leśniczówka. Kilka dni po tej akcji do Gębic i Żuchowca przybył obwoźny handlarz skórą – Gierada ze Starachowic. Dla miejscowych szewców była to okazja do uzupełnienia brakujących materiałów do naprawy odzieży. Gierada zyskał zaufanie mieszkańców. Podziwiali go za odwagę, ponieważ Niemcy surowo karali wszelkie próby handlu. Wypytywał mieszkańców o chęć zaangażowania się w walkę z okupantem lub o osoby już w taką działalność zaangażowane. Handlarz ten okazał się prowokatorem nasłanym przez Erika Schütza ze starachowickiego Gestapo. Gierada został później zidentyfikowany przez oddziały polskiego podziemia i zastrzelony na moście w Michałowie. Ciało wrzucono do rzeki Lubianki.
Wiosną 1943 roku większość mężczyzn pracowała przy wyrębie drewna. Do pracujących w lesie mężczyzn 23 maja przybył niewielki, liczący 13 osób oddział podający się za partyzantów. Agitował ich do przyłączenia się do walki z wrogiem. Mężczyźni odmówili, argumentując, że mają rodziny na utrzymaniu, a praca przy żywicowaniu drzew stanowi ich jedyny dochód. Po krótkiej rozmowie przybysze odeszli w stronę dworca kolejowego w Stawie Kunowskim. Następnego dnia o świcie do Gębic przybyły oddziały żandarmerii liczące 500 funkcjonariuszy. Otoczyły one miejscowość zwartym kordonem. Ze wszystkich mężczyzn od 14 lat wzwyż uformowano kolumnę. Eskortujący żandarmi z łopatami odprowadzili ich na skraj lasu. Następnie podpalili zabudowania. Gdy dopalały się zgliszcza, mężczyzn wyprowadzono do lasu. W czasie marszu zamordowano dwie osoby. Pierwszy zginął Wincenty Maciąg. Oficerowi nie podobało się, że trzymał ręce z kożuchu. Po przeszukaniu okazało się, że w kieszeniach miał pieniądze. Po zabraniu dorobku oficer rozkazał go zastrzelić. Kolejną ofiara był Jan surma. Ubrany w świąteczne ubranie wzbudził podejrzenie u oficera. Ten rozkazał mu, aby się rozebrał. Surma odmówił, za co został skatowany kolbami karabinów, a następnie zastrzelony. Mężczyzn doprowadzono do szybów po starej kopalni rudy. Tam hitlerowcy przystąpili do egzekucji, strzelając do Gębiczan z karabinów maszynowych. Dziewięciu uwięzionych miało wrzucać ciała zabitych do szybów. Wśród nich był Władysław Jeżewski. Po dokonaniu egzekucji przyszła kolej na pozostałych dziewięciu. Ustawiono ich nad ciałami sąsiadów i bliskich. Za każdym z nich stanął żandarm z gotowym do strzału karabinem. Oficer przed strzałem rozkazał przeszukać mężczyzn. W czasie przeszukiwania Jeżewski wykorzystał moment zamieszania i zrywając się z kolan zabrał rewidującemu mu kieszenie karabin. Przebiegł pomiędzy zdezorientowanymi Niemcami. Kiedy odskoczył na kilkadziesiąt metrów Niemcy zaczęli strzelać. Jeżewski biegł miedzy drzewami, aż dopadł do głębszego rowu. Był ranny w ucho ale miał szczęście. Dotarł do pobliskich Dołów Biskupich. Do końca wojny walczył z hitlerowcami w świętokrzyskich oddziałach partyzanckich. Był on jedynym świadkiem masakry dokonanej 24 maja 1943 roku na mieszkańcach Gębic. W tym dniu oprawcy zamordowali lub spalili żywcem 94 osoby. W masakrze zginęło wiele dzieci i młodzieży, np. w rodzinie Surmów zamordowano dwoje dzieci – jedno trzyletnie, a drugie trzytygodniowe.
Po masakrze w maju Niemcy ponownie pojawili się w Gębicach i Żuchowcu w listopadzie. Wczesnym rankiem 11 listopada do Gębic przybył niewielki oddział. Niemcy chcieli rozmawiać z sołtysem. Ponieważ mieszkał on w innej miejscowości, natychmiast się do niego udali. Na wysokości leśniczówki w ich kierunku oddano kila strzałów z broni maszynowej. Zaskoczeni, skierowali się do najbliższego Posterunku Policji w Pawłowie, gdzie o całym zajściu powiadomili żandarmerię w Starachowicach. Reakcja Niemców była natychmiastowa. O godzinie 11.30 otoczono Żuchowiec i Gębice. Wszystkich mieszkańców bez względu na wiek zatrzymano w ogrodzeniu leśniczówki. Zabudowania najpierw ograbiono, a następnie podpalono. Mieszkańców przetrzymywano, aż do zapadnięcia zmroku. Następnie zgodnie z rozkazem wyprowadzano ich w trzyosobowych grupach za budynek leśniczówki i rozstrzeliwano strzałem w tył głowy. W egzekucji zginęło według różnych źródeł od 8 do 42 osób. Ocalały tylko dwie kobiety, mieszkanki Żuchowca Antonina Kosmala i Józefa Orczyk. W ciemności Niemcy nie spostrzegli, ze ich strzały były niecelne.
Łącznie w dwóch pacyfikacjach Żuchowca i Gębic zginęło około 136, co stawia te dwie miejscowości wśród największych zbrodni dokonanych w województwie świętokrzyskim przez Niemców.
(Opracował Czesław Latała Kałków kwiecień 1977 rok.)
Gębice i Żuchowiec, to dwie przytulone do południowego skraju lasu zwanego „Kryneckim” niewielkie miejscowości. Leżą one w odległości 16 km na wschód od Starachowic, nieopodal szosy łączącej Starachowice z Ostrowcem Świętokrzyskim i linii kolejowej Skarżysko Kamienna – Rozwadów. Dziś obie te miejscowości są jednymi spośród wielu na Kielecczyźnie miejsc pamięci narodowej związanych z latami okupacji hitlerowskiej w Polsce.
Gębice i Żuchowiec obecnie i w przeszłości nie były odrębnymi jednostkami administracyjnymi, lecz są i były częścią wsi Godów położonej w północno-wschodnim krańcu gminy Pawłów. Wieś Godów w 1939 roku liczyła około 800 osób. Wszystkich gospodarstw rolnych było 120. W najbliższym jego sąsiedztwie leży wieś Kałków. Zabudowa obu wsi ze sobą łączy się tworząc jedną zbitą całość.
Pod koniec lat dwudziestych okresu międzywojennego wzrosła społeczna aktywność mieszkańców obu w3si. Wielu młodych ludzi w poszukiwaniu pracy bezskutecznie wędrowało po ośrodkach przemysłowych rozlokowanych w dolinie rzeki Kamiennej. Pracując sezonowo na terenie Starachowic, Wierzbnika i Ostrowca Świętokrzyskiego spotkało się z działalnością KPP i PPS. Niejednokrotnie uczestniczyli w wiecach organizowanych przez te partie i związki zawodowe robotników. Z zainteresowaniem wysłuchiwali wygłaszanych przemówień. U wielu z nich zrodził się wewnętrzny bunt przeciw panującej niesprawiedliwości społecznej. Po powrocie do rodzinnych wsi stawali się inspiratorami działalności społecznej. Dzięki ich inicjatywie powstaje wspólna dla Godowa i Kałkowa komórka Stronnictwa Ludowego. Prezesem Koła SL był jego współorganizator Franciszek Piwnik, mieszkaniec Godowa. W 1935 roku organizacja liczyła około 35 członków.
Począwszy od 1936 roku w obu wsiach rozwija się ruch młodzieżowy. Powstaje koło ZMW „Wici” liczące w chwili założenia 40 osób. Na czele organizacji stanął jeden ze współzałożycieli koła, członek SL, Stanisław Miernikiewicz, również mieszkaniec Godowa.
Obie organizacje ze sobą współpracowały. Organizowały wiele wspólnych akcji gospodarczych i kulturalnych. Wśród wielu przedsięwzięć wymienię np. zespołowe czytanie prasy i książek, połączone z dyskusją nad problemami poruszanymi w lekturze. Osiągnięciem było założenie w 1936 roku we wsi Kałków Spółdzielni Rolniczo-Handlowej pod nazwą „Jutrzenka”. Swą aktywną pracą na rzecz wsi, członkowie obu organizacji zyskali u mieszkańców dużą popularność. Za tę pracę członkowie SL zostali uhonorowani sztandarem i radiem głośnikowym zakupionym za składkowe pieniądze wsi.
Po wypadkach racławickich mieszkańcy Godowa i Kałkowa z inicjatywy członków SL i „Wici” zorganizowali protestacyjny pochód do Waśniowa. Pochód do celu nie dotarł, gdyż po 3 km marszu został przez policje zatrzymany.
Po klęsce wrześniowej w 1939 roku działacze Stronnictwa Ludowego i ZMW „Wici” włączyli się w nurt rodzącego się ruchu oporu. W 1940 roku powstaje komórka ZWZ-AK. Organizacyjnie swymi wpływami objęła teren Kałkowa i Godowa. Jednym z organizatorów był nauczyciel miejscowej szkoły Karol Kulik (ps. „Góral”). Po jego aresztowaniu przez Gestapo w 1942 roku, funkcję komendanta placówki pełnił leśniczy z Gębic. AK w tych wsiach nie było organizacją masową i przez okres okupacji hitlerowskiej nie wzrosła w liczebnie powyżej 10 członków.
Pod względem organizacyjnym, jak i działalności konspiracyjnej zdecydowane wpływy posiadały Bataliony Chłopskie. Mieszkaniec Godowa, Franciszek Piwnik (ps. „Chmurny”), członek Iłżeckiej Powiatowej Trójki Politycznej Stronnictwa Ludowego „Roch” był organizatorem BCh nie tylko na terenie Kałkowa i Godowa, ale na terenie całej dzisiejszej gminy Pawłów. Pełnił on funkcję przewodniczącego Gminnej Trójki Politycznej na tym terenie. Dzięki jego staraniom już w pierwszych miesiącach 1941 roku na terenie Godowa i Kałkowa został zorganizowany pluton liczący około 24 ludzi. W mieszkaniu Stanisława Miernikiewicza (ps. „Podstaw”) znajdował się punkt przerzutu prasy konspiracyjnej z Iłży na teren całej Gminy.
W początkach 1943 roku członek Gwardii Ludowej dzielnicy Kunów nawiązał kontakty na terenie Godowa. W krótkim czasie zorganizował garnizon GL liczący trzech ludzi. Jednym z członków tej placówki był Stanisław Glina, mieszkaniec Godowa. Organizatorem komórki GL był prawdopodobnie Wiekiera z Boleszyna.
Była wiosna 1943 roku. Zycie mieszkańców Gębic i Żuchowca toczyło się monotonnie i bez pośpiechu. Codziennie od wczesnych godzin rannych, większość mężczyzn kierowało swe kroki do lasu, pracując przy wyrobie drzewa. Ci, co pozostawali we wsi krzątali się wokół nielicznego inwentarza lub wychodzili w pole wodząc wzrokiem po nieurodzajnej, podmokłej roli. Ciepła i słoneczna wiosna rozbudzała nadzieje na lepsze plony i złagodzenia panującego głodu. Gromadki dzieci niepomne trosk dorosłych, urządzały na skraju lasu beztroskie zabawy. Nocą życie na wsi niemal zamierało. Tylko z nielicznych domów przez szczelnie zasłonięte okna przenikał nikły promyk światła lampy naftowej. Kobiety kończyły wieczorne domowe porządki lub cerowały zniszczoną dziecięcą odzież. Szewcy, których we wsi było kilku do późnych godzin nocnych łatali mocno zniszczone buty, zarabiając w ten sposób na kawałek chleba dla swych dzieci.
Wraz z zapadnięciem zmroku dla wtajemniczonych ożywało życie konspiracyjne. Wśród zabudowań między opłotkami wiejskimi przenikały niby cienie ludzkie postacie. To łącznicy i kurierzy zdążali znanym tylko sobie kierunku. Placówki BCh AK utrzymywały kontakty z oddziałami stacjonującymi w lasach siekierzyńskich i starachowickich. Zgrupowanie „Ponurego” miało swa skrzynkę kontaktową na terenie Godowa u Stanisława Miernikiewicza i Franciszka Piwnika. Las „krynecki” często ożywał cichym stąpaniem oddziałów partyzanckich do większych kompleksów leśnych lub na akcje. Bywało, że leśniczówka w Gębicach była miejscem wypoczynku grup wypadowych, oddziałów leśnych.
W nocy z 13 na 14 kwietnia grupa operacyjna Gwardii Ludowej z placówki Kunów k/Ostrowca dokonała akcji dywersyjnej, ścinając słupy telefoniczne na liniach Brody Iłżeckie-Iłża i Styków-Leśniczówka Gębice. Wkrótce po tych wydarzeniach na terenie Gębic i Żuchowca pojawił się wędrowny handlarz skórą, niejaki Gierada ze Starachowic. Szewcy odczuwający brak skóry do zelowania butów powitali go z zadowoleniem, podziwiając jego odwagę. Nikomu w tych czasach nie było obce, ze za handel tym towarem groziła kara śmierci ze strony okupanta. Gierada przebywając wśród mieszkańców tych wiosek, zabiegał o zdobycie ich zaufania. Przekazywał, często zmyślone wiadomości o wojnie i oddziałach partyzanckich.
Któregoś majowego wieczoru zjawił się na skraju lasu w towarzystwie kilku mężczyzn uzbrojonych w karabiny. Przybysze przy dźwiękach harmonii śpiewali partyzanckie pieśni. Część mieszkańców wiedziona ciekawością zgromadziła się wokół śpiewających. Wówczas wystąpił Gierada. Przemawiając do zebranych, agitował ich do wstępowania w szeregi jego oddziału partyzanckiego. Ktoś ze zgromadzonych mieszkańców miał krzyknąć – „do partyzantki idziemy wszyscy”. Na odchodne uzbrojeni cywile oświadczyli, że wkrótce przyjdą i zabiorą ze sobą ochotników, ale tylko tych, którzy wykażą się odwagą. Testem sprawdzianu odwagi przyszłych ochotników do leśnego wojska miało być podpalenie składów żywicy i wysadzenie w powietrze słupów wysokiego napięcia.
Gierada okazał się jednak prowokatorem nasłanym przez szefa starachowickiego gestapo, Erika Schtza. Wędrując po wioskach zbierał informacje o grupach konspiracyjnych działających na tym terenie. Rozszyfrowany przez wywiad polskiego podziemia Gierada został przez partyzantów rozstrzelany na moście pod Michałowem i wrzucony do rzeki Lubianki.
Nocą 24 maja 1943 roku oddziały hitlerowskiej żandarmerii w sile ponad 500 osób otoczyło gęstym kordonem Gębice i Żuchowiec a pobliskie wsie gniazdami karabinów maszynowych. Wstawał wczesny świt, gdy oprawcy wkroczyli do wsi. Krzykiem i biciem kolbami karabinów wypędzali mieszkańców z domów. Mężczyzn zgrupowali w jedną kolumnę i popędzili na skraj lasu, a zabudowania wsi podpalili. W krótkiej chwili przy silnie wiejącym wietrze Gębice i Żuchowiec stanęły w płomieniach. Wszędzie, gdzie płonęły domostwa słychać było krzyki. W szalejącym żywiole padali zabici i ranni: dzieci, kobiety i starcy.
W chwili, gdy dopalały się zabudowania Gębic i Żuchowca, kaci spod znaku swastyki zaopatrzeni w łopaty poprowadzili zatrzymanych mężczyzn w głąb lasu. W czasie marszu zamordowano już dwie osoby. Pierwszym, który zginął był Wincenty Maciąg z Gębic. Jednemu z oficerów dowodzących eskortom nie podobało się, że trzymał ręce w kieszeniach. Na jego polecenie Maciąg został poddany osobistej rewizji. Okazało się, że w kieszeniach posiadał pewną sumę pieniędzy. Oficer przywłaszczył sobie banknoty a Maciąga polecił rozstrzelać.
Kolejną ofiarą mordu na drodze przemarszu kolumny skazańców był 23 letni Jan Surma. Temuż oficerowi spodobały się jego nowe buty i ubranie. Zatrzymał go i rozkazał rozebrać się. Surma odmówił wykonania polecenia. Wówczas czterech zbirów ściągało z niego siłą ubranie i buty, a jego samego powalono na ziemię. Dwóch oprawców trzymało, a dwaj pozostali okładali go grubymi kijami. Pobitemu do nieprzytomności, jeden z żandarmów ciężkim podkutym butem nadepnął na krtań i stanął na nim tak długo aż go udusił. Odchodząc od swej ofiary oddał do niej jeszcze strzał z pistoletu.
Tymczasem kolumna mężczyzn dotarła do szybów po starej kopalni rudy darniowej, uprzednio wybranej na miejsce kaźni. Zatrzymano ją kilka metrów od wyrobiska. Premedytacją i niemiecka dokładnością przystąpiono do egzekucji. Po dwie czwórki doprowadzono na skraj szybu i mordowano strzelając z broni maszynowej. Dziewięciu wcześniej wybranych, musiało spychać zwłoki w otchłań kopalni. Wielu z pośród tych ludzi jeszcze żyło, męczyło się, dogorywało, oddychało przez zakrwawione usta. Gdy uprzątnięto z ciał miejsce zbrodni, przyszła kolej na tych dziewięciu.
Żandarmi rozkazali im klęknąć wokół dołu. Za każdym z nich stanął oprawca z karabinem gotowym do strzału. Po pewnej chwili na znak oficera dowodzącego egzekucją, żandarmi odstąpili kilka kroków i zarepetowali broń. Strzały jednak nie padły. Żandarmi na wyraźny rozkaz tego samego oficera ponownie podeszli do swych ofiar celem osobistej rewizji. Moment dekoncentracji uwagi u hitlerowców zajętych przeglądaniem kieszeni swych niedoszłych ofiar wykorzystał Władysław Jeżewski. W momencie gdy żandarm sięgał mu do kieszeni marynarki, gwałtownie uniósł się z kolan i szybkim ruchem wyrwał mu z ręki pistolet maszynowy. Niemiec był kompletnie zaskoczony i osłupiały, a Jeżewski rzucił się do ucieczki. Biegł między szpalerem ustępujących mu z drogi hitlerowców. Gdy był od nich już kilkadziesiąt metrów, dopiero tamci pojęli co się stało i rozpoczęli strzelaninę. Jeżewski kluczył między drzewami i biegł przed siebie, aż szczęśliwie natrafił na głęboki rów. Uciekał nim w stronę Dołów Biskupich nie czując, że ma przestrzelone ucho. Ucieczka udała się a Jeżewski przeżył okupację. Do końca wojny jak sam wspomina walczył z hitlerowcami w jednym z oddziałów partyzanckich na Kielecczyźnie.
Około południa ucichły strzały w lesie i obu pacyfikowanych wsiach. Karna ekspedycja odjechała w stronę Starachowic, pozostawiając po sobie dopalające się zgliszcza i daleko rozchodzący się swąd spalonych ciał. Ci, którym udało się ocalić życie, zbierali się w miejscu kaźni, na którym leżało kilkadziesiąt zmasakrowanych ciał dzieci, kobiet i starców lub ze zgliszcz wyciągali zwęglone zwłoki swych najbliższych. W tym dniu hitlerowcy zamordowali lub spalili żywcem 94 osoby.
Ci, którym udało się przeżyć gehennę pacyfikacji, choć gnębieni żalem i rozpaczą po utracie najbliższych musieli żyć i gdzieś mieszkać. Na zgliszczach wymieszanych ze szczątkami niedopalonych kości ludzkich, powoli, z wielkim trudem wznosili prowizoryczne budynki dla siebie i inwentarza.. Powoli wyrastał szereg budynków przypominających, że wiosną stała tu zwarta zabudowa wsi. Nie wszyscy zdążyli jeszcze zabezpieczyć dach nad głową, gdy nadeszła jesień a wraz z nią nowa tragedia.
W dniu 10 listopada 1943 roku w godzinach porannych duży oddział żandarmerii ze Starachowic otoczył Gębice, Żuchowiec, Doły Biskupie, Godów, część Kałkowa. Mieszkańców Gębic i Żuchowca wypędzono z domów, a zabudowania podpalono. W obu wsiach nie było tylu mężczyzn, by zebrać ich w kolumnę i zaprowadzić na skraj lasu, a tam dźgać bagnetami, katować na śmierć i strzelać w tył głowy. Były tylko kobiety, wdowy po uprzednio zamordowanych. Pozbierali je z obu wsi, bijąc i kopiąc zapędzili do lasu i wymordowali z broni maszynowej. Kobiety na widok śmierci, protestowały rozpaczliwym krzykiem, oszalałe z przerażenia ratowały się ucieczką w las i pola, chustkami szczelnie otulały głowy, szukając w nich schronienia przed ostatecznym. Nad wykopaną przez nie mogiłą padło ich 42.
Oficer dowodzący pacyfikacją, Peters z posterunku ze Starachowic stojąc na platformie samochodu ciężarowego osobiście dopilnował by nikt z mieszkańców nie uszedł z życiem. Mimo tej dokładności i tej zbrodni pozostał świadek.
W godzinach popołudniowych, oprawcy opuścili miejsce kaźni, spod zwału zmasakrowanych ludzkich ciał wydostała się jedna z mieszkanek Żuchowca – Kosmala. Wstała żywa, choć nie draśnięta żadną kulą, to jednak oszalała ze strachu, w silnym szoku nerwowym uciekała wprost przed siebie, byle dalej od zbiorowej mogiły i dalej od swojej wsi. Zmarła śmiercią naturalną w wolnej Polsce.
W dniu pacyfikacji Gębic i Żuchowca w lasach starachowickich przebywał oddział GL im. M. Langiewicza dowodzony przez Czesława Boreckiego. Strzały dochodzące od strony lasu „kryneckiego” zaalarmowały oddział. Wysłany w tym kierunku na drugą stronę rzeki Kamiennej patrol, niebawem powrócił i zameldował, że żandarmi palą Gębice i Żuchowiec a mieszkańców mordują.
Na tą wiadomość kilkudziesięciu dobrze uzbrojonych ludzi natychmiast poderwało się do marszu. Gdy przybyli do Gębic, Niemców już nie było. Odjechali do Starachowic pozostawiając po sobie zgliszcza i zmasakrowany, zakrwawiony stos ludzkich ciał. Gwardziści nie zdążyli przeszkodzić w pacyfikacji, ale nazajutrz pomścili śmierć niewinnie pomordowanych.
W dniu 11 listopada żandarmi powracając z Ostrowca do Starachowic wpadli w zasadzkę przygotowaną przez oddział im. Langiewicza. Partyzanci zajęli stanowiska obok szosy w lesie „kryneckim” tuż przy drodze do Gębic. Gdy samochody z Niemcami znalazły się naprzeciwko partyzantów zostały obrzucone granatami i zasypane gradem kul z karabinów i automatów. W krótkiej walce trzech żandarmów zostało zabitych, czterech rannych a reszta w popłochu uciekła. Gwardziści pozbierawszy porzuconą broń, pozostawili rannych i informację – To za Gębice.
Gębice i Żuchowiec pod względem ilości ofiar należą do największych pacyfikacji dokonanych na kielecczyźnie w latach okupacji hitlerowskiej w Polsce. Zamordowano łącznie w maju i listopadzie 136 osób, w tym około 25 dzieci do lat 14.
Wykaz osób zamordowanych w pacyfikacjach dokonanych przez hitlerowców w dniach 24 maja i 10 listopada 1943 roku.
Mieszkańcy Gębic:
- Barański Paweł lat 65
- Dyk Julian lat 23
- Gębura Jan lat 34
- Gębura Józef lat 28
- Gębura Maria lat 1
- Gębura Regina lat 7
- Gębura Stanisław lat 3
- Gębura Władysław lat 5
- Gębura Zofia lat 31
- Gryz Anna lat 35
- Gryz Jakub lat 70
- Gryz Jan lat 46
- Gryz Józefa lat 7
- Gryz Ludwik lat 66
- Gryz Maria lat 7
- Gryz Marian lat 2
- Jabłońska Maria lat 12
- Jeżewska Janina lat 18
- Jeżewski Franciszek lat 32
- Jeżewski Franciszek lat 6
- Jeżewski Józef lat 4
- Jeżewski Józef lat 31
- Jeżewski Karol lat 62
- Jeżewska Maria lat 2
- Jeżewska Marianna lat 39
- Koniarz Aleksander lat 28
- Koniarz Jan lat 34
- Koniarz Józef lat 30
- Koniarz Marian lat 24
- Koniarz Stanisław lat 26
- Koniarz Władysław lat 27
- Kwiecień Józef lat 39
- Kwiecień Józef lat 11
- Kwiecień Władysław lat 36
- Kwiecień Zygmunt lat 17
- Maciąg Aniela lat 39
- Maciąg Janina lat 19
- Maciąg Wincenty lat 42
- Orczyk Franciszek lat 54
- Orczyk Katarzyna lat 58
- Serafin Jan lat 48
- Pająk Stanisław lat 27
- Ryba Józef lat 42
- Ryba Marianna lat 40
- Sitarski Bolesław lat 30
- Sitarski Franciszek lat 20
- Surma Jan lat 23
- Surma Kazimierz lat 16
- Surma Maria lat 24
- Surma Władysław lat 28
- Surma Tadeusz lat 23
- Szczałuba Helena lat 1
- Szczałuba Julia lat 3
- Szczałuba Jan lat 24
- Szczałuba Stefania lat 23
Mieszkańcy Żuchowca:
- Byk Józef lat 32
- Byk Tadeusz lat 17
- Gębura Józef lat 13
- Gębura Józef lat 24
- Gębura Michał lat 55
- Gębura Piotr lat 25
- Jop Jan lat 36
- Jop Maria lat 16
- Kania Maria lat 61
- Koniarz Karol lat 62
- Koniarz Józef lat 24
- Kozior Stefan lat 17
- Krup Józef lat 15
- Lipa Józef lat 18
- Major Marian lat 18
- Orczyk Antoni lat 21
- Orczyk Józef lat 25
- Orczyk Piotr lat 17
- Orczyk Tomasz lat 59
- Sepioło Stanisław lat 20
- Serafin Józef lat 19
- Serafin Władysław lat 23
- Skiba Bolesław lat 26
- Skiba Mieczysław lat 17
- Skiba Franciszek lat 60
- Wójcik Katarzyna lat 46
Mieszkańcy innych miejscowości, którzy w dniach pacyfikacji przebywali na terenie Gębic i Żuchowca:
Boleszyn:
- Hamera Stanisław lat 68
Doły Biskupie:
- Ceglarski Jan lat 30
- Kostrzewa Jan lat 29
- Maciąg Stefan lat 32
- Mularski Piotr lat 30
- Pasternak Stanisław lat 31
- Piwnik Jan lat 20
- Szast Zygmunt lat 28
- Wydrzykowski Stanisław lat 29
Godów:
- Iwoła Wiktor lat 34
- Jop Czesław lat 18
- Kosmala Józefa lat 24
- Kosmala Józef lat 18
- Kosmala Stanisław lat 17
- Rycombel Kazimiera lat 17
- Wesołowski Czesław lat 18
Wykaz uzupełniający ofiary pacyfikacji (niepełne dane):
Mieszkańcy Żuchowca i Godowa:
- Budzyński Ignacy
- Byk Marianna
- Jop Janina
- Koniarz Józefa
- Kosmala Józef
- Kosmala Marianna
- Koniarz Stanisława
- Krup Stefania
- Lipa Czesław
- Orczyk Józefa
- Serafin Edward
- Serafin Jan
- Skiba Stanisław
- Wesołowski Antoni
Mieszkańcy Gębic:
- Czarnecki Henryk
- Kania Adam
- 3 Kania Aleksandra
- Kania Franciszek
- Kania Jan
- Kania Józefa
- Kania Marian
- Kania Marianna
- Kania Władysław
- Kwiecień Józef
- Piwnik Zdzisława
- Przygoda Wincenty
- Serafin Władysław
- Sitarska
- Wójcik Józef